-Cześć jestem Aleksander, ale mów mi Alex - pojawił się znienacka. Pierwszy raz widziałam go na oczy - wydawał się być miły.
-Clarie Creevey - ywciagnęłam do niego rękę, a on ją uścisnął.
-Jak już wiem pochodzisz z Pierwszego Dystryktu, tak? - zapytał przyglądając się mojej twarzy.
-Tak, ale nie jestem taka jak...większość dziewczyn w moim wieku.
-Czyli?
-Jedyną "błyskotkę" jaka akceptuje jest kamień szlachetny o nazwie Tanzanit, nie chcę żadnych świecidełek - powiedziałam poważnym tonem.
-Rozumiem, a więc wiesz czego chcesz. Dwoje trybutów z którymi miałem okazję pracować dawało robić z sobą co tylko byś chciała, nawet pozwolili by paradowali w sukienkach, w których nei da się prawi oddychać - prychnął pod nosem.
-To głupota - oświadczyłam krótko i zdecydowanie
-Tu masz rację. Masz cudowny charakter, wprost stworzony do Igrzysk.
-Czyli jestem bezduszna? - pytam zniecierpliwiona, zaczynam coraz mniej lubić Alex'a
-Nie, po prostu jesteś sobą. To bardzo ważne - a jednak ten facet ma w jakimś stopniu moją przyjaźń...-Co powiesz o tej kreacji?
-Jest...dobra - oceniłam różową sukienkę. Była ładna, ale stworzona nie dla mnie. Mimo wszystko właśnie w niej wyszłam na scenę by pokazać się całemu Panem....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz