niedziela, 30 marca 2014

Od Eric'a - Wywiad

Kiedy Trybuci z pierwszego dystryktu skończyli wywiad usłyszałem gong i w głośnikach rozległ się głos: Eric Sade. Wtedy moja platforma wyjechała do góry i stanąłem przed drzwiami Cezar zapowiedział mnie i drzwi się otworzyły. Kiedy szedłem do Cezara na widowni słychać było oklaski, nie były to gromkie brawa, ale jednak. Na pewno spodobał się im mój strój bo co by innego. Cezar wskazał fotele i usiedliśmy.
- Witaj Eric! Jesteś reprezentantem Drugiego Dystryktu prawda – zapytał na wstępie.
- Może tego po mnie nie widać, ale tak jestem z Drugiego Dystryktu - odpowiedziałem, a na widowni rozległ się śmiech i kilka braw.
- Żarty się ciebie trzymają – posumował całe zdarzenie Cezar.
- Nie wiedziałem, że to będzie takie śmieszne – dodałem.
- No dobrze, więc czym zamierzasz walczyć na Arenie?
- Tym czym się da. Wiem że z wszystkiego można zrobić broń. Chyba jednak zdobędę jednak jakąś broń i to pewnie nią będę głównie walczyć.
- Znasz już swoich przeciwników?
- Tylko tych, którzy występowali przede mną. Na pewno jednak ich poznam, chyba że będzie przerwa w dostawi prądu – kiedy skończyłem zdanie widownia wybuchła śmiechem, rozejrzałem się dokoła i zauważyłem, że nawet Ren się śmieje. Co ja takiego powiedziałem – zastanawiałem się nad tym co ich tak śmieszy, no jasne to stolica tutaj prąd jest cały czas, ciepła woda i pod dostatkiem jedzenia, wszystko takie piękne i cudowne tylko czyim kosztem.
- Czy zamierzasz zachować się jak przystało na dżentelmena na Arenie, czy raczej będziesz bezlitosny?
- O zdecydowanie nie będę się wdawał w wojnę dziewczynami, choć wiem że to będzie trudne bo jest nas tylko dwóch.
- Masz już jakąś strategię?
- Chyba jak każdy chce przeżyć. Jednak nie będę zdradzać swojej taktyki. Nie sadzisz że to zbyt niebezpieczne?
- Tak z pewnością, możesz ja zachować dla siebie.
- Będziesz chciał zawrzeć sojusz czy może działać sam?
- Powiem tak: Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń.
To chyba tyle, mam nadzieję, że wrócisz cały i zdrowy. Powodzenia! mój Drogi!
Po jego słowach rozległ się brzęczyk i mój czas na wywiad się skończył więc opuściłem Cezara i widownia odprowadziła mnie brawami. Przyszło mi coś do głowy i się wróciłem.
- Cudowna z was widownia, a z ciebie Cezarze nieoceniony prowadzący – dodałem i teraz postanowiłem wyjść, dopiero teraz widownia szalała z radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz