środa, 9 kwietnia 2014

Od Reane - Wywiad

Kiedy weszłam do pokoju na łóżku już leżały ubrania.Skromna sukienka idealnie pasowała do srebrnych butów.Zaraz dopadła do mnie stylistka i jej ekipa przygotowawcza.Tym razem miałam proste włosy.Od skroni zapleciono mi dwa warkocze ktore połączono w całość na środku głowy.
Byłam już na miejscu.Czekałam aż Caesar Flickerman wyczyta moje nazwisko.I stało się...Usłyszałam swoje imię i nazwisko.Wyszłam do widowni.Od razu żołądek podszedł mi do gardła
Witamy kolejną uczestniczkę! Reane! Witaj, słońce!
-Witaj...-rzuciłam do Caesara
-Reane, to twoja pierwsza prezentacja, jak czujesz się w tej zjawiskowej sukni? Ja na przykład nigdy bym takiej nie włożył, nie do twarzy mi w srebrze [śmiech]
-Cóż...muszę przyznać że nie najgorzej.Choć normalnie nigdy bym jej nie włożyła...wiesz,ja chyba też nie kwapię się do zakładania garnituru...-zaśmiałam się niemrawo.Zawtórowała mi publiczność.
-No dobrze, ale porozmawiajmy o Igrzyskach. Czym posłużysz się na Arenie?
- Włucznią...całkiem dobrze rzucam....
-Poznałaś już kogoś?
-Nie...niestety ale coś nie pozwala mi podejść do kogoś i porozmawiać...to pewnie moja nieśmiałość...
-Myślisz, że to ty jako jedna ze szczęściarz wygrasz? Chodzi mi tu o to jak oceniasz swoje szansę, na pewno każdy chciałby wygrać.
-Być może na początku się powiedzie,ale nie wiem co będzie dalej...czy przeżyję,czy zwyciężę?To wszystko jest wielką zagadką...
-A rodzina? Z pewnością za nią tęsknisz.
- Tak...bardzo tęsknię za matką i braćmi...-przyznaję ze smutkiem
-Mam nadzieję, że cię nie stracą. Jak podoba ci się w Kapitolu?
- Jest dosyć...dobrze.Z początku bałam się tu dojechać ale jak na razie nie mam się czego bać...
-Moja droga, co możesz nam powiedzieć o swoim dystrykcie?
-No cóż...jestem z dystryktu piątego.Mój ojciec pracuje w elektrowni.Mama jest bezrobotna.Czasami sprzedaje ubrania które szyje ona,ja i mój brat Andy.W dystrykcie nam się powodzi.Zawsze mamy co jeść i możemy normalnie funkcjonować.
-Masz tam jakąś miłość?
-Nie...i raczej nie będę mieć...-zwieszam głos
-I na ostatnie pytanie - czego oczekujesz na arenie?
-Mam nadzieję że będzie mi dobrze szło i przetrwam przynajmniej starcie przy rogu obfitości...
-Dziękuję, panie i panowie, Reane Avis! Brawa!
Ukłoniłam się widowni i wybiegłam.Wtedy uświadomiłam sobie że jestem sama.Ja jako jedyna z piątego dystryktu.Może to i lepiej?Nie chciałabym stawać na przeciw osoby którą znam.Wzięłam długą kąpiel.Długo myślałam o przedostatnim pytaniu.Czy miałam partnera?Nie,ale wiem że pewien człowiek mnie kochał.Teraz pewnie nie będzie zakrzątał sobie mną głowy...
Położyłam się w łóżku i momentalnie zasnęłam.

sobota, 5 kwietnia 2014

Od Jake'a

Isabella, dziewczyna z tego samego dystryktu co ja, skończyła wywiad. Nadeszła moja kolej. Jak zauważyłem, byłem bardzo pewny siebie, nie widać było po mnie żadnego strachu czy zdenerwowania.
- A oto kolejny uczestnik igrzysk, pochodzący z czwartego dystryktu, Jake Williams!
Wszedłem na scenę. Wokół mnie pojawiła się tafla wody, tak jak w pokoju, która wywołała zachwyt wśród publiczności. Uścisnąłem rękę Cesarowi, prowadzącemu. Usiedliśmy na fotelach.
- Witaj, Jake! Jesteś z czwartego dystryktu, to pewnie stąd nawiązanie do tego niezwykłego efektu wody wokół stroju, tak?
- Zgadza się. Zupełnie się tego nie spodziewałem i byłem jeszcze bardziej zaskoczony niż widzowie - rozległy się śmiechy na widowni.
- Jesteś bardzo pewny siebie. Czy boisz się wejścia na arenę ?
- A czego tu się bać. Chyba jedynie tego, że po igrzyskach nie będę już w tak dobrej formie jak teraz - znów zaśmiało się parę osób.
- Jesteś przystojny i na pewno nie jedna dziewczyna zadziera za tobą głową. Więc powiedz nam czy masz jakąś miłość lub dziewczynę ?
- Tak, jest ktoś taki wyjątkowy w moim sercu, ale kim ona jest dowiecie się później.
- Już nie mogę się doczekać. Może to jedna z dziewczyn, które wejdą na arenę? A czy miałeś już okazje poznać lub chociaż rzucić okiem na swoich rywali?
- Mało jest okazji, kiedy spotykam się z innymi trybutami, najczęściej widuję Isabellę Jones, która jest razem ze mną w jednym dystrykcie. Oglądałem też trybutów z pierwszego, drugiego i trzeciego dystryktu, którzy przede mną udzielali wywiadu.
- Wydajesz się być prawdziwym mężczyzną, więc mam też takie pytanie. Czy będziesz wspierał damy ? Niektóre wyglądają na naprawdę słabe i drobne.
- Pozory mogą mylić - uśmiechnąłem się. - Nie lubię zabijać i nie będę tego robił na arenie, chyba, że od tego będzie zależało moje życie. A co do dam, no cóż... zobaczymy jak będzie.
- Hmm.. masz bardzo elegancki strój.
- Na początku wydawał mi się zwyczajny, ale ta woda sprawiła, że zdobył uznanie w moich oczach.
-Miło mi było cie poznać, mam nadzieje że spotkamy się za tydzień i znowu sobie pogawędzimy. Pomyślnych Igrzysk, Jake!
Zabrzmiał gong, na scenę weszła dziewczyna z piątego dystryktu w długiej, srebrnej sukience. Minąłem ją szybko i wyszedłem tylnym wejściem. Od razu podbiegli do mnie Chris i Bruce. Obaj poklepali mnie po ramieniu.
- Świetnie ci poszło - powiedział Chris.
Odetchnąłem z ulgą. Nie było tak źle. Zacząłem oglądać prezentacje innych trybutów.

środa, 2 kwietnia 2014

Od Jake


Otworzyłem zaspane oczy. Zaczął się kolejny dzień w Kapitolu, który coraz bardziej przybliża mnie do starcia na arenie. Niechętnie przeciągnąłem się i wstałem. Dzisiaj czeka mnie prezentacja. Bruce nie pozwolił mi odpocząć, od razu zabrał się za przygotowywanie mnie. - Musisz dobrze wyglądać - powiedział i w tym czasie układał mi włosy.
- A jak mam się zachowywać? - zapytałem.
- O to już spytaj Chris'a - odrzekł. - Gotowe... Teraz garnitur.
Otworzył szafę, a w tym czasie do pokoju wbiegł Chris.
- Jeśli się nie mylę, a tak jest na pewno, to ktoś tu mówił o mnie...
- Tak. Pytałem Bruce'a jak mam się zachowywać przed publicznością, a on powiedział żebym zapytał się tobie. Więc... co na to odpowiesz?
Wzruszył ramionami.
- Jeśli nie umiesz udawać kogoś innego to po prostu bądź sobą.
- Ok... A jeśli...
- Muszę wyjść, jakoś sobie poradzisz, pamiętaj: bądź sobą!
Wybiegł. Bruce nadal przeszukiwał szafę. W końcu wyjął garnitur.
Przekręciłem głowę na bok.
- Trochę taki... - zacząłem.
- Szary? Ponury? Zwyczajny? Tak, wiem, ale najpierw go załóż.
Założyłem strój.
- I co dalej?
- Przejdź się w nim przez pokój.
Zrobiłem parę kroków i od razu dostrzegłem, że otacza mnie tafla wody. To na pewno zrobi widowiskowy efekt na scenie.
- Teraz lepiej? - spytał Bruce.
- O wiele lepiej.
Południe minęło mi na oglądaniu telewizji, a także słuchaniu rad ze strony Bruce'a i Chris'a. W końcu pojechaliśmy na wywiad. Mieliśmy trzy minuty. Na scenę wyszła pierwsza osoba. Ja w tym czasie z niecierpliwością czekałem na swoją kolej.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Reane

Pośpiesznie pokręciłam włosy i ubrałam turkusową skromną sukienkę.Pojawiłam się na placu o godzinie 12:40.Już za dwadzieścia minut kilka rodzin miało się pogrążyć w żałobie.
Opiekun naszego dystryktu zanurzył rękę w szklanej kuli.Pochwycił jakiś zwinięty papierek i odczytał.
-Reane Avis!Zapraszamy!
Moje serce na chwilę zamarło.Potem coś jakby szumiało mi w uszach.Usłyszałam tylko:
-Jacyś ochotnicy?
Nikt się nie odzywał.
Byłam już w pociągu.Patrzyłam przerażonymi oczami w jakiś punkt na stoliku.Na drugi dzień dotarliśmy do Kapitolu.
Ten okres był pełen napięcia.Cały czas się stresowałam.Następnego ranka obudziłam się z cichym jękiem.Przypominały mi się igrzyska.Dziś musiałam sie zaprezentować.Iteneris przyniosła mi sukienkę i uczesała mnie w dosyć dziwnie ułożonego warkocza.Potem nałożyła mi jakiś diadem i obmierzyła wzrokiem.
Sukienka bardzo mi się podobała choć w rzeczy samej normalnie nigdy bym takiej nie ubrała.
-Hm..potrzebujesz czegoś co bedzie cię wyróżniało...aha....poczekaj chwilę....
Po chwili stylistka wróciła niosąc jakieś buty.Kiedy tylko je włożyłam wyglądało to tak jakbym stąpała po piorunach.Instynktownie chciałam je zdjąć.
-Nic ci się nie stanie....to tylko upozorowane błyskawice...no wiesz,jesteś z piątego dystryktu,energia alektryczna...to będzie do ciebie pasowało.
Potem nie wiadomo kiedy musiałam się zaprezentować.Te buty cały czas nie dawały mi spokoju.Kiedy dwunasty dystrykt się zaprezentował wszyscy mogli chwilę odetchnąć z ulgą...

Od Bree - Prezentacja

Siedziałam na kanapie a Isabell po raz 100 powtarzała mi jak mam się zachować na prezentacji.Przewróciłam lekko zawiedziona oczami.
-Czyli mam udawać super sweet dziewczynkę? -warknęłam -Jak tak, to dziękuję!
-Chcesz przeżyć czy nie -odwarknęła Bell - Ja chcę ci pomóc ie zaszkodzić młoda.
-No dobra -poddałam się -Jestem ci to winna za uratowanie życia.
Kobieta skinęła zadowolona głową. Tym razem naprawdę zaczęłam ją słuchać i powtarzać to co mi kazała. Uśmiechnęła się zadowolona i zaczęła prowadzić do Pameli. Ta tylko zaklaskała w dłonie i sięgnęła po sukienkę.Nie byłam zadowolona ale w końcu przebrałam się w nią:
-Pięknie -powiedziała po czym gwizdnęła a koło mnie zabrała się niemała grupka stylistek i stylistów. Jedna malowała mi paznokcie u rąk, druga u nóg, trzeci zajął się włosami a ostatnia makijażem. Usłyszałam jak Isabell śmieje się wniebogłosy. Wiedziałam że to wyglądało komicznie lecz szybko skończyli. Odwrócili mnie do lustra. Wyglądałam tak delikatnie i pięknie że nie byłam pewna że to ja tam siedzę. Dotknęłam delikatnie swoich włosów zaplecionych w kłosa.
-Postawiłem na prostotę -powiedział fryzjer -W wykwintnych fryzurach wygląda sztucznie.
-Dobrze Marcus rozumiem -powiedziała Pamela
Wszyscy poszli a Isabell zaczęła prowadzić mnie dalej. Kazała mi ubrać 20 centymetrowe szpiki i biec za nią.Nic nie mówiłam ale wiedziałam że pozostaną mi odciski. Dobiegłyśmy właśnie wtedy gdy zawołali mnie. Weszłam na scenę Kapitol oszalał. Uśmiechnęłam się zalotnie i usiadłam koło Caesar'a na fotelu. Ten ucałował mnie w wierzch dłoni po czym zadał pytanie.
-Wyglądasz cudownie.Jak podoba Ci się Kapitol? -spytał
-Czy mi się podoba?Trochę to dość śmieszne pytanie gdyż widziałam je tylko przez okno.- zaśmiałam się a on i Kapitol razem ze mną- Lecz muszę przyznać macie niesamowitą architekturę.Te budynki są powalające.Także jedzenie smaczne lecz jadłam niektóre z nich.
-Naprawdę? To już wiesz skąd je mamy -powiedział -A boisz się Igrzysk?
Spojrzałam na niego po czym prychnęłam.
-Powinieneś raczej spytać czy boję się śmierci ale...Nie, nie boję się. -przyznałam - Igrzyska to taki jak by kolejny etap doskonalenia jak dla mnie.Jeśli wygram, wrócę do domu, uściskam rodziców i bratu przybiję żółwika.Jeśli przegram i umrę to przynajmniej będę miała powód dla którego umarłam. Mój brat pewnie pójdzie i wypije zapominając o smutkach a mama zapadnie w depresje...Ale wracając nigdy nie bałam się igrzysk, parzyłam na innych.Na tych co zwyciężają i na tych co polegli były to dzieci i nastolatkowie które nikomu nie zawadziły.Co one takiego zrobiły?Nic! A dlaczego umarły?Przez to że chcecie nam przypomnieć że mamy się nie sprzeciwiać. To chore!
Wstałam i zaczęłam się wydzierać a łzy potokami spływały mi po policzkach.
-Tak to trochę smutne ale usiądź jakie są twoje wyobrażenia na temat areny? -spytał
-Widziałam już tyle aren że nie mam swoich wyobrażeń.Wiem tylko tyle że mogę liczyć na wyobraźnie organizatorów igrzysk.Oni o nas tak zadbają że dadzą nas pooglądać dzień ,tydzień.Zobaczycie jak bezbronne dzieci umierają przez was!-znów zaczęłam płakać lecz tym razem grałam- Chciałam jeszcze mieć chłopaka przeżyć wszystko, aż w końcu gdy starość mnie sięgnie zobaczyć jak maleńkie stópki moich wnuków które drepczą po wolnym i bezpiecznym kraju.Z dala od przemocy.Zrobiła bym wszystko by wygrać by przeżyć aby to wszystko przeżyć -jedną dłonią otarłam łzy- Ale przecież jak większość z tych dzieci umrę wyziębnięta jeśli arena zamieni się w tundrę, wyczerpana jeśli zamieni się w pustynie, odwodniona na każdej innej arenie.Czy kiedykolwiek pomyślałeś jak to jest gdy patrzysz w ekran i widzisz swoje dziecko które właśnie umiera Caesar? -spoglądam na niego wzrokiem skrzywdzonego szczeniaka -czy wy wszyscy kiedykolwiek pomyśleliście? Przecież są tu matki,rodzice,babcie,dziadkowie?Ale przecież -usiadałam z przygryzioną wargą - po co wam to wiedzieć....
Caesar nic nie powiedział a Kapitol zamilkł. Po chwili jednak słyszałam applause. Coś zadzwoniło a ja musiałam zejść ze sceny.

Nowa Trybutka! Oto Reane!

Reane Avis
Dystrykt Piąty

Nowa Trybutka! Witaj Bree!

Bree Clarissa Prince
Dystrykt Siódmy

Od Erianne

Obudziło mnie delikatne szturchnięcie. Szybko chwyciłam jedną ze strzał mojego łuku i schowałam ją pod kołdrę. Nie wiem dlaczego, bezpieczniej się czułam gdy łuk i strzały były w pobliżu. Spróbowałam ponownie zasnąć, bo nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z kurami. Znowu, zostałam szturchnięta w bok, tyle że mocniej. Kuksańcowi towarzyszył głos powtarzający moje imię. Nasunęłam pościel na twarz.
- Eria! – głos, wyraźnie się wściekł. – Wstawaj, w tej chwili!
Usiadłam wśród poduszek i chwyciłam strzałę.
- Która godzina? – zapytał mój mentor.
- Nie wiem – odpowiedziałam bezdusznie. – Na pewno jest wcześnie rano.
- Wcześnie rano?! Jest dziewiąta, panno – powiedziałam.
- Właśnie dziewiąta, powinnam spać do dwunastej – zaśmiałam się i wstałam z łóżka.
- Szybko się przyszykuj i pamiętaj, że są prezentacje – powiedział i podkreślił słowo „prezentacje”.
- Pamiętam – uśmiech z mojej twarzy zniknął i zamienił się w niewyraźną minę. Nie usłyszałam odpowiedzi i ruszyłam dalej. Po chwili byłam gotowa i pojawiła się moja stylistka, a obok mentor.
- No, na pewno nie wystąpisz w tym na prezentacji – powiedziała stylistka i skierowała się do garderoby. Niedługo potem wróciła w ręce trzymając sukienkę.
- Wolę czarną – powiedziałam. Dzisiaj miałam świetny nastrój do robienia wszystkim na złość.
- Nie marudź – odrzekł z grobową miną. Zaczęto układać mi włosy. Will gdzieś się ulotnił i zostawił mnie samą. W sumie dobrze, że go nie było, bo na pewno by kazał zrobić mi „wyraźny makijaż”, którego nie znoszę. Stwierdził, że muszę się malować, a ja tego nie cierpię.
Po chwili byłam gotowa i wyszłam na korytarz. Will z kimś gadał. Gdy zakończył rozmowę podszedł do mnie i bacznie mi się przyjrzał.
- Coś jeszcze? – zapytałam. Pokiwał głową.
- Pamiętaj, nie udawaj że jesteś kimś innym. Na pewno cię polubią, skoro ja to zrobiłem.
- Z tobą było inaczej, musiałeś to zrobić – powiedziałam. – No i dziękuje za radę.
Tak zakończyła się nasza wymiana zdań, bo musiałam iść.

Od Christin - Wywiad

Stoję i czekam. Wokoło mnie skacze Cinna - wraz z nim loczki - i poprawia moją fryzurę oraz drobne szczegóły które "niby" wszyscy zobaczą. Nie to żeby mi to przeszkadzało bo lubiłam kiedy ktoś bawił się moimi włosami, nie to żebym była jedną z tych próżnych dziewczyn które całe dnie spędzają przed lustrem. Po prostu lubię dobrze się czuć w tym w co jestem ubrana. Zabrzmiał gong.
-No to wpadaj na scenę, kwiatuszku, i zrób bałagan. - chichocze Jack który stoi obok mnie i Cinny obserwując wywiady innych. Każdy jest na swój własny wyjątkowy sposób oryginalny i piękny.
Wzdycham i robię pewne kroki wchodząc na scenę, moje serce zabiło mocniej ale nie ze strachu, raczej z podniecenia i radości, raźnym krokiem podchodzę do Cesara i podaję mu rękę.
-Christina. - mówi, wskazując ręką fotel. - Jakież wyważone i szlachetne imię.
-Hm, ciekawe stwierdzenie..- śmieję się wesoło. - Cesar.. takie drapieżne.
Ludzie zaczynają się śmiać wraz z prowadzącym który uderza się w kolano chcąc przez to powiedzieć "a to dobre."
-Masz humor, Christino. Nie wyglądasz na kogoś kto boi się Igrzysk. - stwierdza. Kiwa głową.
-Może gdzieś tam wewnątrz mnie czuję zestresowanie i niepewność ale staram się je hamować.
-Czemu? - pyta unosząc brew.
-Bo kiedy takie uczucia wydostają się na wierzch, człowiek skupia się głównie na poskromieniu nich i traci czujność oraz kontrolę nad własnym ciałem i psychiką.
-Wyglądasz na taką drobną. - ocenia mierząc mnie spojrzeniem.
-I sprytna jak łasica. - chichoczę jak i cała sala.
-Oj żarty się ciebie trzymają. - Cesar uśmiecha się. - Czy wolisz działać w sojuszu czy raczej sama?
-Raczej sama. - odpowiadam pewnie.
-Czemu? - zapytał.
-Ponieważ gdybym działa z kimś to bym się do kogoś zbyt przywiązała, a nigdy nie wiadomo kto może ci wbić nóż w plecy, Cesarze. - odparłam całkiem poważnie.
-,,I ty Brutusie przeciw mnie"- zacytował Cesar.
-Tak, Cesarze. - znowu fala śmiechu.
-A czy boisz się śmierci ? - po tym pytaniu zapada cisza jak makiem zasiał, wszyscy czekają co powiem. Szczerze nie spodziewałam się, że aż tak mnie polubią i zakceptują.
-Czego tu się bać? - pytam cicho. - Bóg prędzej czy później weźmie nas w swoje zastępy. A życie, życie to jest tylko sprawdzian, Bóg sprawdza czy potrafimy żyć uczciwie i dobrze w ten sposób oceniając czy zasługujemy na dar jakim jest raj. - dodaję spokojnie a patrząc na publiczność widzę stan oszołomienia ale i podziwu.
-To piękne Christino. Ale czy to oznacza, że nie będziesz zabijać ? - pyta unosząc brew.
-Nie. - kłamię w żywe oczy ale trzymam się planu jaki ustaliłam z Cinną. - Nie, będę zabijać. Będę posługiwać się sprytem. Zobaczymy co z tego wyniknie. -dodaję bardziej na luzie. - Nienawidzę zabijać, nawet zwierzaka a co dopiero człowieka.
-Hm, mówisz tak jakbyś była pewna, że wrócisz tutaj za tydzień. - urywa na chwilę. - A czy masz swoją miłość ?
-Nieee. - odpowiadam machając lekceważąco dłonią. - Wiesz szczerze mówiąc, to wolałabym kupić sobie osła. - zażartowałam i znowu wszyscy zaczęli się śmiać.
-Och, z tobą nie da się poważnie Christino.- śmieje się Cesar. - Ale życzę ci powodzenia na arenie. Myślę, że mimo wszystko pokażesz nam pazurki. - wstaje i ściska moją dłoń na pożegnanie mówię mu:
-Oj, żebyś tylko nie przewidział przyszłości. - chichoczę. A on zaczyna się śmiać, kiedy schodzę ze sceny dygam przed publicznością która klaszcze i wiwatuje, kiedy staję obok mojego mentora który klaszcze w dłonie a Cinna posyła mi uśmiech.
-Pięknie!-mówi Jack klepiąc mnie po ramieniu.
-Patrz tam. - szepcze Cinna kiedy mnie przytula i wskazuję głową moją prawą stronę widzę dziewczynę piękna suknia i ciemne włosy opadają jej na ramiona. Patrzę pytająco na Cinnę. - Kate. Dziewczyna z twojego dystryktu. - dopiero teraz kiedy bliżej się jej przyglądam, poznaję, czasem się mijałyśmy na drodze ale nigdy nie wymieniłyśmy żadnego zdania. No cóż Kate - myślę - Nie długo sobie pogadamy. Na moje usta wypływa przebiegły i cyniczny uśmiech patrząc prosto w oczy dziewczyny która wydaje się być tak samo zdeterminowana co ja. Nie odwracam wzroku dopóki dopóty nie robi tego ona. Z uśmiechem kontynuuję  rozmowę z Cinną i Jack'iem wracając do widny i mojego pokoju.

Nowy Członek ~ Witamy Jake !

Imię i Nazwisko: Jake Williams
Dystrykt: Czwarty 

No no no moja buźka się cieszy :3 Witamy cie serdecznie Jake, wspaniała postać. Mam nadzieje, że zadomowisz się na blogu. 

Ps. Przypominam o napisaniu prezentacji! Są jeszcze osoby które jej nie napisały a dopiero kiedy uporamy się z nimi i wywiadami, będzie możliwe wysłanie na arenę. 

Od Isabelli - Wywiad

Zabrzmiał gong, nadeszła moja pora. Choć byłam trochę zdenerwowana, starałam się nie okazywać tego po sobie. Pewnym krokiem wkroczyłam na scenę. Oślepił mnie blask reflektorów, publiczność biła mi gromkie brawa, choć nie zdążyłam powiedzieć ani jednego słowa. Gdy szłam zauważyłam, że brzegi na dole mojej sukienki falują i wyglądają zupełnie tak, jak fale na brzegu morza. To zapewne miało nawiązywać do mojego dystryktu.
Cesar Flickerman, prowadzący programu, uścisnął mi rękę. Usiedliśmy na fotelach i rozpoczęliśmy wywiad.
- Witaj, Isabello! Miło mi Cię poznać.
- Mnie również jest miło, Cesarze.
- Jesteś gotowa na wywiad?
- Oczywiście.
- Więc możemy zaczynać. Czy boisz się Igrzysk?
- Tak.
- Dlaczego?
- Sama myśl o tym, że mam wziąć w nich udział napawa mnie lękiem, ale staram się być silna. Jeśli ktoś jest słaby, nie da sobie rady na arenie. Igrzyska to brutalne zawody, gra toczy się zwycięską nagrodę, jaką jest życie, i właśnie to mnie najbardziej przeraża, że mogę to życie stracić, zostawić moich bliskich samych. Jestem dobrze wytrenowana, więc istnieje możliwość, że wygram. Jednak przeżycie na arenie nie zależy jedynie od umiejętności władania nożami czy łukiem, prawda?
- Zgadzam się z Tobą. Wolisz działać sama czy w sojuszu?
- Choć działanie w pojedynkę mi odpowiada, jestem skłonna do zawarcia sojuszu. Według mnie czasem pomocna dłoń się przydaje, choć i tak na koniec może przeżyć tylko jedna osoba.
- Pochodzisz z dystryktu 4 czy myślisz, że mogłabyś zawrzeć sojusz z Christiną Mongersten która także jest w tym dystrykcie ?
- Cóż, z tego, co wiem, to Christina Mongersten woli działać na własną rękę, ale kto wie, wszystko może się zdarzyć.
- Masz bardzo piękną kreacje,twoi styliści spisali się na 6+.
- Też tak uważam. Dziękuje Elisabeth i innym stylistom za tą kreację, bez niej nadal byłabym tą zwyczajną Isabellą Jones.
Elisabeth musi być teraz wniebowzięta, w końcu została pokazana w telewizji, którą ogląda całe Panem. Mój czas powoli się kończył. Padło ostatnie pytanie.
- Czy boisz się tego, że umrzesz na arenie ?
- Większość osób boi się śmierci i ja należę do tego licznego grona. Bardzo kocham swoją rodzinę i nie chciałabym jej opuszczać.
- Mam nadzieje, że przeżyjesz i będę mógł się z tobą spotkać na następnej prezentacji. Powodzenia!
- Dziękuje!
Na koniec znów rozległy się oklaski. Zeszłam ze sceny. Odetchnęłam z ulgą. Mam nadzieję, że dobrze mi poszło. Nawet nie starałam się udawać kogoś innego, byłam po prostu sobą. Pojechałam windą na czwarte piętro. Znalazłam się w salonie. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać prezentację innych trybutów.

Od Niny - Wywiad

- Witaj Nino! Jak już wiemy pochodzisz z Drugiego. Co nam zaprezentujesz na Arenie, zamierzasz wykorzystać techniki Twoich poprzedników?
- Na pewno coś ciekawego, czego wy nie przegapicie skoro cała transmisja z Areny jest nadawana w telewizji. Mam nadzieje, że nie będzie słychać moich myśli, bo chciała bym zachować resztki prywatności. A co do moich snów to nie nawet jeśli będzie je widać to nie radze na nie patrzeć, bo to straszne koszmary – na widowni rozległy się śmiechy i oklaski, a ja poprawiłam suknię.
- Piękna kreacja! Ubiory powinny oddawać dystrykt. Czym ona była inspirowana?
- Każdy wie jak wygląda diament, ale pewnie nie wiele osób zaprząta sobie głowę tym, z czego powstaje diament. Diament jest czystym węglem i moja suknia była inspirowana procesem jego powstania. Diament przechodzi w grafit w wysokiej temperaturze, ja na swojej sukni mam też, właśnie taki grafit – po tych słowach dmuchnęłam na suknię i na jednym z języków na dole pojawił się niebieski płomień – taki gaz wydziela się kiedy spala się diament – odparłam i po chwili biorę dół sukni w obie ręce i strzepuje z sukienki płomień po czym w górę wzbijają się drobinki grafitu, a moja sukienka pozostaje w nienaruszonym stanie. Na trybunach rozbrzmiewają oklaski, a pod moimi stopami, na białej podłodze opadający grafit układa się w coś na kształt kwiatu.
- Niesamowite. Jak ty to zrobiłaś – pyta Cezar.
-To nie ja to moja projektantka – potem znowu słychać brawa, a kiedy zapada cisza i wszyscy zajmują swoje miejsca Cezar ponownie zadaje mi pytanie:
- Spodziewasz się czegoś na Arenie?
- Jedną pewną rzeczą na arenie jest walka, a poza tym nie wiem czego mam się spodziewać ,możemy trafić na wyspę o toczona z wszystkich stron słoną wodą, na pustynie, na której temperatura w cieniu jest niewiele mniejsza niż ta w pełnym słońcu, na obszar skuty lodem, gdzie panuje wieczny mróz i zamiecie, a może to będzie z pozoru zwykły las, który kryje wiele niebezpieczeństw. Poza tym wszystkie te niespodzianki związane z areną, ruchome piaski, lawiny śnieżne, powodzie, susze, góra przykryta śniegiem, która okaże się drzemiącym wulkanem, może jakieś dziwne zwierzęta. Wszystko zależy już tylko od organizatorów. A ty co obstawiasz w tym roku – zapytałam Cezara.
- Jestem podobnego zdania co ty, wszystko zależy od organizatorów – odparł Cezar.
- Z pewnością zamierzasz wygrać Igrzyska, jak chcesz to zrobić?
- Sama jeszcze nie wiem, pożyjemy zobaczymy. Na pewno łatwo się nie poddam i postaram się przetrwać.
- Doskonale mi się z Tobą gawędzi! A! No właśnie, znasz już swoich przeciwników?
- Wiem tylko jak nazywają się trybuci z pierwszego.
- Zwróciłaś na kogoś uwagę, czy jeszcze w ogóle nie widziałaś nikogo na oczy?
- Nie spotkałam się z nikim innym twarzą w twarz, widziałam do tej pory tylko trybutów, którzy udzielili wywiadu przede mną.
- Czego najbardziej się obawiasz?
- Najbardziej boje się o moją rodzinę: młodszego brata i mamę, tato nie żyje wiec ja zapewniałam im pożywienie i dbałam o nich. Boję się, że kiedy zginę na Igrzyskach nie poradzą sobie beze mnie. Niczego innego się nie boję.
- Zuch dziewczyna. Panie i panowie oto Nina Donner z Drugiego Dystryktu, brawa! Dziękuję Ci skarbie za wywiad, widzimy się już niebawem!
Kiedy wychodziłam publiczność nadal biła mi brawo, a ja miałam ogromna nadzieję, że zobaczymy się w przyszłym tygodniu, że wytrwam przez pierwszy tydzień na Arenie. Kiedy drzwi się za mną zamknęły po policzkach polały mi się łzy bardzo tęskniłam za swoimi bliskimi i w tej chwili najbardziej pragnęłam położyć się do łóżka, ale chciałam jeszcze zobaczyć pozostałych.