-Czyli mam udawać super sweet dziewczynkę? -warknęłam -Jak tak, to dziękuję!
-Chcesz przeżyć czy nie -odwarknęła Bell - Ja chcę ci pomóc ie zaszkodzić młoda.
-No dobra -poddałam się -Jestem ci to winna za uratowanie życia.
Kobieta skinęła zadowolona głową. Tym razem naprawdę zaczęłam ją słuchać i powtarzać to co mi kazała. Uśmiechnęła się zadowolona i zaczęła prowadzić do Pameli. Ta tylko zaklaskała w dłonie i sięgnęła po sukienkę.Nie byłam zadowolona ale w końcu przebrałam się w nią:

-Postawiłem na prostotę -powiedział fryzjer -W wykwintnych fryzurach wygląda sztucznie.
-Dobrze Marcus rozumiem -powiedziała Pamela
Wszyscy poszli a Isabell zaczęła prowadzić mnie dalej. Kazała mi ubrać 20 centymetrowe szpiki i biec za nią.Nic nie mówiłam ale wiedziałam że pozostaną mi odciski. Dobiegłyśmy właśnie wtedy gdy zawołali mnie. Weszłam na scenę Kapitol oszalał. Uśmiechnęłam się zalotnie i usiadłam koło Caesar'a na fotelu. Ten ucałował mnie w wierzch dłoni po czym zadał pytanie.
-Wyglądasz cudownie.Jak podoba Ci się Kapitol? -spytał
-Czy mi się podoba?Trochę to dość śmieszne pytanie gdyż widziałam je tylko przez okno.- zaśmiałam się a on i Kapitol razem ze mną- Lecz muszę przyznać macie niesamowitą architekturę.Te budynki są powalające.Także jedzenie smaczne lecz jadłam niektóre z nich.
-Naprawdę? To już wiesz skąd je mamy -powiedział -A boisz się Igrzysk?
Spojrzałam na niego po czym prychnęłam.
-Powinieneś raczej spytać czy boję się śmierci ale...Nie, nie boję się. -przyznałam - Igrzyska to taki jak by kolejny etap doskonalenia jak dla mnie.Jeśli wygram, wrócę do domu, uściskam rodziców i bratu przybiję żółwika.Jeśli przegram i umrę to przynajmniej będę miała powód dla którego umarłam. Mój brat pewnie pójdzie i wypije zapominając o smutkach a mama zapadnie w depresje...Ale wracając nigdy nie bałam się igrzysk, parzyłam na innych.Na tych co zwyciężają i na tych co polegli były to dzieci i nastolatkowie które nikomu nie zawadziły.Co one takiego zrobiły?Nic! A dlaczego umarły?Przez to że chcecie nam przypomnieć że mamy się nie sprzeciwiać. To chore!
Wstałam i zaczęłam się wydzierać a łzy potokami spływały mi po policzkach.
-Tak to trochę smutne ale usiądź jakie są twoje wyobrażenia na temat areny? -spytał
-Widziałam już tyle aren że nie mam swoich wyobrażeń.Wiem tylko tyle że mogę liczyć na wyobraźnie organizatorów igrzysk.Oni o nas tak zadbają że dadzą nas pooglądać dzień ,tydzień.Zobaczycie jak bezbronne dzieci umierają przez was!-znów zaczęłam płakać lecz tym razem grałam- Chciałam jeszcze mieć chłopaka przeżyć wszystko, aż w końcu gdy starość mnie sięgnie zobaczyć jak maleńkie stópki moich wnuków które drepczą po wolnym i bezpiecznym kraju.Z dala od przemocy.Zrobiła bym wszystko by wygrać by przeżyć aby to wszystko przeżyć -jedną dłonią otarłam łzy- Ale przecież jak większość z tych dzieci umrę wyziębnięta jeśli arena zamieni się w tundrę, wyczerpana jeśli zamieni się w pustynie, odwodniona na każdej innej arenie.Czy kiedykolwiek pomyślałeś jak to jest gdy patrzysz w ekran i widzisz swoje dziecko które właśnie umiera Caesar? -spoglądam na niego wzrokiem skrzywdzonego szczeniaka -czy wy wszyscy kiedykolwiek pomyśleliście? Przecież są tu matki,rodzice,babcie,dziadkowie?Ale przecież -usiadałam z przygryzioną wargą - po co wam to wiedzieć....
Caesar nic nie powiedział a Kapitol zamilkł. Po chwili jednak słyszałam applause. Coś zadzwoniło a ja musiałam zejść ze sceny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz