środa, 9 kwietnia 2014

Od Reane - Wywiad

Kiedy weszłam do pokoju na łóżku już leżały ubrania.Skromna sukienka idealnie pasowała do srebrnych butów.Zaraz dopadła do mnie stylistka i jej ekipa przygotowawcza.Tym razem miałam proste włosy.Od skroni zapleciono mi dwa warkocze ktore połączono w całość na środku głowy.
Byłam już na miejscu.Czekałam aż Caesar Flickerman wyczyta moje nazwisko.I stało się...Usłyszałam swoje imię i nazwisko.Wyszłam do widowni.Od razu żołądek podszedł mi do gardła
Witamy kolejną uczestniczkę! Reane! Witaj, słońce!
-Witaj...-rzuciłam do Caesara
-Reane, to twoja pierwsza prezentacja, jak czujesz się w tej zjawiskowej sukni? Ja na przykład nigdy bym takiej nie włożył, nie do twarzy mi w srebrze [śmiech]
-Cóż...muszę przyznać że nie najgorzej.Choć normalnie nigdy bym jej nie włożyła...wiesz,ja chyba też nie kwapię się do zakładania garnituru...-zaśmiałam się niemrawo.Zawtórowała mi publiczność.
-No dobrze, ale porozmawiajmy o Igrzyskach. Czym posłużysz się na Arenie?
- Włucznią...całkiem dobrze rzucam....
-Poznałaś już kogoś?
-Nie...niestety ale coś nie pozwala mi podejść do kogoś i porozmawiać...to pewnie moja nieśmiałość...
-Myślisz, że to ty jako jedna ze szczęściarz wygrasz? Chodzi mi tu o to jak oceniasz swoje szansę, na pewno każdy chciałby wygrać.
-Być może na początku się powiedzie,ale nie wiem co będzie dalej...czy przeżyję,czy zwyciężę?To wszystko jest wielką zagadką...
-A rodzina? Z pewnością za nią tęsknisz.
- Tak...bardzo tęsknię za matką i braćmi...-przyznaję ze smutkiem
-Mam nadzieję, że cię nie stracą. Jak podoba ci się w Kapitolu?
- Jest dosyć...dobrze.Z początku bałam się tu dojechać ale jak na razie nie mam się czego bać...
-Moja droga, co możesz nam powiedzieć o swoim dystrykcie?
-No cóż...jestem z dystryktu piątego.Mój ojciec pracuje w elektrowni.Mama jest bezrobotna.Czasami sprzedaje ubrania które szyje ona,ja i mój brat Andy.W dystrykcie nam się powodzi.Zawsze mamy co jeść i możemy normalnie funkcjonować.
-Masz tam jakąś miłość?
-Nie...i raczej nie będę mieć...-zwieszam głos
-I na ostatnie pytanie - czego oczekujesz na arenie?
-Mam nadzieję że będzie mi dobrze szło i przetrwam przynajmniej starcie przy rogu obfitości...
-Dziękuję, panie i panowie, Reane Avis! Brawa!
Ukłoniłam się widowni i wybiegłam.Wtedy uświadomiłam sobie że jestem sama.Ja jako jedyna z piątego dystryktu.Może to i lepiej?Nie chciałabym stawać na przeciw osoby którą znam.Wzięłam długą kąpiel.Długo myślałam o przedostatnim pytaniu.Czy miałam partnera?Nie,ale wiem że pewien człowiek mnie kochał.Teraz pewnie nie będzie zakrzątał sobie mną głowy...
Położyłam się w łóżku i momentalnie zasnęłam.

sobota, 5 kwietnia 2014

Od Jake'a

Isabella, dziewczyna z tego samego dystryktu co ja, skończyła wywiad. Nadeszła moja kolej. Jak zauważyłem, byłem bardzo pewny siebie, nie widać było po mnie żadnego strachu czy zdenerwowania.
- A oto kolejny uczestnik igrzysk, pochodzący z czwartego dystryktu, Jake Williams!
Wszedłem na scenę. Wokół mnie pojawiła się tafla wody, tak jak w pokoju, która wywołała zachwyt wśród publiczności. Uścisnąłem rękę Cesarowi, prowadzącemu. Usiedliśmy na fotelach.
- Witaj, Jake! Jesteś z czwartego dystryktu, to pewnie stąd nawiązanie do tego niezwykłego efektu wody wokół stroju, tak?
- Zgadza się. Zupełnie się tego nie spodziewałem i byłem jeszcze bardziej zaskoczony niż widzowie - rozległy się śmiechy na widowni.
- Jesteś bardzo pewny siebie. Czy boisz się wejścia na arenę ?
- A czego tu się bać. Chyba jedynie tego, że po igrzyskach nie będę już w tak dobrej formie jak teraz - znów zaśmiało się parę osób.
- Jesteś przystojny i na pewno nie jedna dziewczyna zadziera za tobą głową. Więc powiedz nam czy masz jakąś miłość lub dziewczynę ?
- Tak, jest ktoś taki wyjątkowy w moim sercu, ale kim ona jest dowiecie się później.
- Już nie mogę się doczekać. Może to jedna z dziewczyn, które wejdą na arenę? A czy miałeś już okazje poznać lub chociaż rzucić okiem na swoich rywali?
- Mało jest okazji, kiedy spotykam się z innymi trybutami, najczęściej widuję Isabellę Jones, która jest razem ze mną w jednym dystrykcie. Oglądałem też trybutów z pierwszego, drugiego i trzeciego dystryktu, którzy przede mną udzielali wywiadu.
- Wydajesz się być prawdziwym mężczyzną, więc mam też takie pytanie. Czy będziesz wspierał damy ? Niektóre wyglądają na naprawdę słabe i drobne.
- Pozory mogą mylić - uśmiechnąłem się. - Nie lubię zabijać i nie będę tego robił na arenie, chyba, że od tego będzie zależało moje życie. A co do dam, no cóż... zobaczymy jak będzie.
- Hmm.. masz bardzo elegancki strój.
- Na początku wydawał mi się zwyczajny, ale ta woda sprawiła, że zdobył uznanie w moich oczach.
-Miło mi było cie poznać, mam nadzieje że spotkamy się za tydzień i znowu sobie pogawędzimy. Pomyślnych Igrzysk, Jake!
Zabrzmiał gong, na scenę weszła dziewczyna z piątego dystryktu w długiej, srebrnej sukience. Minąłem ją szybko i wyszedłem tylnym wejściem. Od razu podbiegli do mnie Chris i Bruce. Obaj poklepali mnie po ramieniu.
- Świetnie ci poszło - powiedział Chris.
Odetchnąłem z ulgą. Nie było tak źle. Zacząłem oglądać prezentacje innych trybutów.

środa, 2 kwietnia 2014

Od Jake


Otworzyłem zaspane oczy. Zaczął się kolejny dzień w Kapitolu, który coraz bardziej przybliża mnie do starcia na arenie. Niechętnie przeciągnąłem się i wstałem. Dzisiaj czeka mnie prezentacja. Bruce nie pozwolił mi odpocząć, od razu zabrał się za przygotowywanie mnie. - Musisz dobrze wyglądać - powiedział i w tym czasie układał mi włosy.
- A jak mam się zachowywać? - zapytałem.
- O to już spytaj Chris'a - odrzekł. - Gotowe... Teraz garnitur.
Otworzył szafę, a w tym czasie do pokoju wbiegł Chris.
- Jeśli się nie mylę, a tak jest na pewno, to ktoś tu mówił o mnie...
- Tak. Pytałem Bruce'a jak mam się zachowywać przed publicznością, a on powiedział żebym zapytał się tobie. Więc... co na to odpowiesz?
Wzruszył ramionami.
- Jeśli nie umiesz udawać kogoś innego to po prostu bądź sobą.
- Ok... A jeśli...
- Muszę wyjść, jakoś sobie poradzisz, pamiętaj: bądź sobą!
Wybiegł. Bruce nadal przeszukiwał szafę. W końcu wyjął garnitur.
Przekręciłem głowę na bok.
- Trochę taki... - zacząłem.
- Szary? Ponury? Zwyczajny? Tak, wiem, ale najpierw go załóż.
Założyłem strój.
- I co dalej?
- Przejdź się w nim przez pokój.
Zrobiłem parę kroków i od razu dostrzegłem, że otacza mnie tafla wody. To na pewno zrobi widowiskowy efekt na scenie.
- Teraz lepiej? - spytał Bruce.
- O wiele lepiej.
Południe minęło mi na oglądaniu telewizji, a także słuchaniu rad ze strony Bruce'a i Chris'a. W końcu pojechaliśmy na wywiad. Mieliśmy trzy minuty. Na scenę wyszła pierwsza osoba. Ja w tym czasie z niecierpliwością czekałem na swoją kolej.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Reane

Pośpiesznie pokręciłam włosy i ubrałam turkusową skromną sukienkę.Pojawiłam się na placu o godzinie 12:40.Już za dwadzieścia minut kilka rodzin miało się pogrążyć w żałobie.
Opiekun naszego dystryktu zanurzył rękę w szklanej kuli.Pochwycił jakiś zwinięty papierek i odczytał.
-Reane Avis!Zapraszamy!
Moje serce na chwilę zamarło.Potem coś jakby szumiało mi w uszach.Usłyszałam tylko:
-Jacyś ochotnicy?
Nikt się nie odzywał.
Byłam już w pociągu.Patrzyłam przerażonymi oczami w jakiś punkt na stoliku.Na drugi dzień dotarliśmy do Kapitolu.
Ten okres był pełen napięcia.Cały czas się stresowałam.Następnego ranka obudziłam się z cichym jękiem.Przypominały mi się igrzyska.Dziś musiałam sie zaprezentować.Iteneris przyniosła mi sukienkę i uczesała mnie w dosyć dziwnie ułożonego warkocza.Potem nałożyła mi jakiś diadem i obmierzyła wzrokiem.
Sukienka bardzo mi się podobała choć w rzeczy samej normalnie nigdy bym takiej nie ubrała.
-Hm..potrzebujesz czegoś co bedzie cię wyróżniało...aha....poczekaj chwilę....
Po chwili stylistka wróciła niosąc jakieś buty.Kiedy tylko je włożyłam wyglądało to tak jakbym stąpała po piorunach.Instynktownie chciałam je zdjąć.
-Nic ci się nie stanie....to tylko upozorowane błyskawice...no wiesz,jesteś z piątego dystryktu,energia alektryczna...to będzie do ciebie pasowało.
Potem nie wiadomo kiedy musiałam się zaprezentować.Te buty cały czas nie dawały mi spokoju.Kiedy dwunasty dystrykt się zaprezentował wszyscy mogli chwilę odetchnąć z ulgą...

Od Bree - Prezentacja

Siedziałam na kanapie a Isabell po raz 100 powtarzała mi jak mam się zachować na prezentacji.Przewróciłam lekko zawiedziona oczami.
-Czyli mam udawać super sweet dziewczynkę? -warknęłam -Jak tak, to dziękuję!
-Chcesz przeżyć czy nie -odwarknęła Bell - Ja chcę ci pomóc ie zaszkodzić młoda.
-No dobra -poddałam się -Jestem ci to winna za uratowanie życia.
Kobieta skinęła zadowolona głową. Tym razem naprawdę zaczęłam ją słuchać i powtarzać to co mi kazała. Uśmiechnęła się zadowolona i zaczęła prowadzić do Pameli. Ta tylko zaklaskała w dłonie i sięgnęła po sukienkę.Nie byłam zadowolona ale w końcu przebrałam się w nią:
-Pięknie -powiedziała po czym gwizdnęła a koło mnie zabrała się niemała grupka stylistek i stylistów. Jedna malowała mi paznokcie u rąk, druga u nóg, trzeci zajął się włosami a ostatnia makijażem. Usłyszałam jak Isabell śmieje się wniebogłosy. Wiedziałam że to wyglądało komicznie lecz szybko skończyli. Odwrócili mnie do lustra. Wyglądałam tak delikatnie i pięknie że nie byłam pewna że to ja tam siedzę. Dotknęłam delikatnie swoich włosów zaplecionych w kłosa.
-Postawiłem na prostotę -powiedział fryzjer -W wykwintnych fryzurach wygląda sztucznie.
-Dobrze Marcus rozumiem -powiedziała Pamela
Wszyscy poszli a Isabell zaczęła prowadzić mnie dalej. Kazała mi ubrać 20 centymetrowe szpiki i biec za nią.Nic nie mówiłam ale wiedziałam że pozostaną mi odciski. Dobiegłyśmy właśnie wtedy gdy zawołali mnie. Weszłam na scenę Kapitol oszalał. Uśmiechnęłam się zalotnie i usiadłam koło Caesar'a na fotelu. Ten ucałował mnie w wierzch dłoni po czym zadał pytanie.
-Wyglądasz cudownie.Jak podoba Ci się Kapitol? -spytał
-Czy mi się podoba?Trochę to dość śmieszne pytanie gdyż widziałam je tylko przez okno.- zaśmiałam się a on i Kapitol razem ze mną- Lecz muszę przyznać macie niesamowitą architekturę.Te budynki są powalające.Także jedzenie smaczne lecz jadłam niektóre z nich.
-Naprawdę? To już wiesz skąd je mamy -powiedział -A boisz się Igrzysk?
Spojrzałam na niego po czym prychnęłam.
-Powinieneś raczej spytać czy boję się śmierci ale...Nie, nie boję się. -przyznałam - Igrzyska to taki jak by kolejny etap doskonalenia jak dla mnie.Jeśli wygram, wrócę do domu, uściskam rodziców i bratu przybiję żółwika.Jeśli przegram i umrę to przynajmniej będę miała powód dla którego umarłam. Mój brat pewnie pójdzie i wypije zapominając o smutkach a mama zapadnie w depresje...Ale wracając nigdy nie bałam się igrzysk, parzyłam na innych.Na tych co zwyciężają i na tych co polegli były to dzieci i nastolatkowie które nikomu nie zawadziły.Co one takiego zrobiły?Nic! A dlaczego umarły?Przez to że chcecie nam przypomnieć że mamy się nie sprzeciwiać. To chore!
Wstałam i zaczęłam się wydzierać a łzy potokami spływały mi po policzkach.
-Tak to trochę smutne ale usiądź jakie są twoje wyobrażenia na temat areny? -spytał
-Widziałam już tyle aren że nie mam swoich wyobrażeń.Wiem tylko tyle że mogę liczyć na wyobraźnie organizatorów igrzysk.Oni o nas tak zadbają że dadzą nas pooglądać dzień ,tydzień.Zobaczycie jak bezbronne dzieci umierają przez was!-znów zaczęłam płakać lecz tym razem grałam- Chciałam jeszcze mieć chłopaka przeżyć wszystko, aż w końcu gdy starość mnie sięgnie zobaczyć jak maleńkie stópki moich wnuków które drepczą po wolnym i bezpiecznym kraju.Z dala od przemocy.Zrobiła bym wszystko by wygrać by przeżyć aby to wszystko przeżyć -jedną dłonią otarłam łzy- Ale przecież jak większość z tych dzieci umrę wyziębnięta jeśli arena zamieni się w tundrę, wyczerpana jeśli zamieni się w pustynie, odwodniona na każdej innej arenie.Czy kiedykolwiek pomyślałeś jak to jest gdy patrzysz w ekran i widzisz swoje dziecko które właśnie umiera Caesar? -spoglądam na niego wzrokiem skrzywdzonego szczeniaka -czy wy wszyscy kiedykolwiek pomyśleliście? Przecież są tu matki,rodzice,babcie,dziadkowie?Ale przecież -usiadałam z przygryzioną wargą - po co wam to wiedzieć....
Caesar nic nie powiedział a Kapitol zamilkł. Po chwili jednak słyszałam applause. Coś zadzwoniło a ja musiałam zejść ze sceny.

Nowa Trybutka! Oto Reane!

Reane Avis
Dystrykt Piąty

Nowa Trybutka! Witaj Bree!

Bree Clarissa Prince
Dystrykt Siódmy

Od Erianne

Obudziło mnie delikatne szturchnięcie. Szybko chwyciłam jedną ze strzał mojego łuku i schowałam ją pod kołdrę. Nie wiem dlaczego, bezpieczniej się czułam gdy łuk i strzały były w pobliżu. Spróbowałam ponownie zasnąć, bo nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z kurami. Znowu, zostałam szturchnięta w bok, tyle że mocniej. Kuksańcowi towarzyszył głos powtarzający moje imię. Nasunęłam pościel na twarz.
- Eria! – głos, wyraźnie się wściekł. – Wstawaj, w tej chwili!
Usiadłam wśród poduszek i chwyciłam strzałę.
- Która godzina? – zapytał mój mentor.
- Nie wiem – odpowiedziałam bezdusznie. – Na pewno jest wcześnie rano.
- Wcześnie rano?! Jest dziewiąta, panno – powiedziałam.
- Właśnie dziewiąta, powinnam spać do dwunastej – zaśmiałam się i wstałam z łóżka.
- Szybko się przyszykuj i pamiętaj, że są prezentacje – powiedział i podkreślił słowo „prezentacje”.
- Pamiętam – uśmiech z mojej twarzy zniknął i zamienił się w niewyraźną minę. Nie usłyszałam odpowiedzi i ruszyłam dalej. Po chwili byłam gotowa i pojawiła się moja stylistka, a obok mentor.
- No, na pewno nie wystąpisz w tym na prezentacji – powiedziała stylistka i skierowała się do garderoby. Niedługo potem wróciła w ręce trzymając sukienkę.
- Wolę czarną – powiedziałam. Dzisiaj miałam świetny nastrój do robienia wszystkim na złość.
- Nie marudź – odrzekł z grobową miną. Zaczęto układać mi włosy. Will gdzieś się ulotnił i zostawił mnie samą. W sumie dobrze, że go nie było, bo na pewno by kazał zrobić mi „wyraźny makijaż”, którego nie znoszę. Stwierdził, że muszę się malować, a ja tego nie cierpię.
Po chwili byłam gotowa i wyszłam na korytarz. Will z kimś gadał. Gdy zakończył rozmowę podszedł do mnie i bacznie mi się przyjrzał.
- Coś jeszcze? – zapytałam. Pokiwał głową.
- Pamiętaj, nie udawaj że jesteś kimś innym. Na pewno cię polubią, skoro ja to zrobiłem.
- Z tobą było inaczej, musiałeś to zrobić – powiedziałam. – No i dziękuje za radę.
Tak zakończyła się nasza wymiana zdań, bo musiałam iść.

Od Christin - Wywiad

Stoję i czekam. Wokoło mnie skacze Cinna - wraz z nim loczki - i poprawia moją fryzurę oraz drobne szczegóły które "niby" wszyscy zobaczą. Nie to żeby mi to przeszkadzało bo lubiłam kiedy ktoś bawił się moimi włosami, nie to żebym była jedną z tych próżnych dziewczyn które całe dnie spędzają przed lustrem. Po prostu lubię dobrze się czuć w tym w co jestem ubrana. Zabrzmiał gong.
-No to wpadaj na scenę, kwiatuszku, i zrób bałagan. - chichocze Jack który stoi obok mnie i Cinny obserwując wywiady innych. Każdy jest na swój własny wyjątkowy sposób oryginalny i piękny.
Wzdycham i robię pewne kroki wchodząc na scenę, moje serce zabiło mocniej ale nie ze strachu, raczej z podniecenia i radości, raźnym krokiem podchodzę do Cesara i podaję mu rękę.
-Christina. - mówi, wskazując ręką fotel. - Jakież wyważone i szlachetne imię.
-Hm, ciekawe stwierdzenie..- śmieję się wesoło. - Cesar.. takie drapieżne.
Ludzie zaczynają się śmiać wraz z prowadzącym który uderza się w kolano chcąc przez to powiedzieć "a to dobre."
-Masz humor, Christino. Nie wyglądasz na kogoś kto boi się Igrzysk. - stwierdza. Kiwa głową.
-Może gdzieś tam wewnątrz mnie czuję zestresowanie i niepewność ale staram się je hamować.
-Czemu? - pyta unosząc brew.
-Bo kiedy takie uczucia wydostają się na wierzch, człowiek skupia się głównie na poskromieniu nich i traci czujność oraz kontrolę nad własnym ciałem i psychiką.
-Wyglądasz na taką drobną. - ocenia mierząc mnie spojrzeniem.
-I sprytna jak łasica. - chichoczę jak i cała sala.
-Oj żarty się ciebie trzymają. - Cesar uśmiecha się. - Czy wolisz działać w sojuszu czy raczej sama?
-Raczej sama. - odpowiadam pewnie.
-Czemu? - zapytał.
-Ponieważ gdybym działa z kimś to bym się do kogoś zbyt przywiązała, a nigdy nie wiadomo kto może ci wbić nóż w plecy, Cesarze. - odparłam całkiem poważnie.
-,,I ty Brutusie przeciw mnie"- zacytował Cesar.
-Tak, Cesarze. - znowu fala śmiechu.
-A czy boisz się śmierci ? - po tym pytaniu zapada cisza jak makiem zasiał, wszyscy czekają co powiem. Szczerze nie spodziewałam się, że aż tak mnie polubią i zakceptują.
-Czego tu się bać? - pytam cicho. - Bóg prędzej czy później weźmie nas w swoje zastępy. A życie, życie to jest tylko sprawdzian, Bóg sprawdza czy potrafimy żyć uczciwie i dobrze w ten sposób oceniając czy zasługujemy na dar jakim jest raj. - dodaję spokojnie a patrząc na publiczność widzę stan oszołomienia ale i podziwu.
-To piękne Christino. Ale czy to oznacza, że nie będziesz zabijać ? - pyta unosząc brew.
-Nie. - kłamię w żywe oczy ale trzymam się planu jaki ustaliłam z Cinną. - Nie, będę zabijać. Będę posługiwać się sprytem. Zobaczymy co z tego wyniknie. -dodaję bardziej na luzie. - Nienawidzę zabijać, nawet zwierzaka a co dopiero człowieka.
-Hm, mówisz tak jakbyś była pewna, że wrócisz tutaj za tydzień. - urywa na chwilę. - A czy masz swoją miłość ?
-Nieee. - odpowiadam machając lekceważąco dłonią. - Wiesz szczerze mówiąc, to wolałabym kupić sobie osła. - zażartowałam i znowu wszyscy zaczęli się śmiać.
-Och, z tobą nie da się poważnie Christino.- śmieje się Cesar. - Ale życzę ci powodzenia na arenie. Myślę, że mimo wszystko pokażesz nam pazurki. - wstaje i ściska moją dłoń na pożegnanie mówię mu:
-Oj, żebyś tylko nie przewidział przyszłości. - chichoczę. A on zaczyna się śmiać, kiedy schodzę ze sceny dygam przed publicznością która klaszcze i wiwatuje, kiedy staję obok mojego mentora który klaszcze w dłonie a Cinna posyła mi uśmiech.
-Pięknie!-mówi Jack klepiąc mnie po ramieniu.
-Patrz tam. - szepcze Cinna kiedy mnie przytula i wskazuję głową moją prawą stronę widzę dziewczynę piękna suknia i ciemne włosy opadają jej na ramiona. Patrzę pytająco na Cinnę. - Kate. Dziewczyna z twojego dystryktu. - dopiero teraz kiedy bliżej się jej przyglądam, poznaję, czasem się mijałyśmy na drodze ale nigdy nie wymieniłyśmy żadnego zdania. No cóż Kate - myślę - Nie długo sobie pogadamy. Na moje usta wypływa przebiegły i cyniczny uśmiech patrząc prosto w oczy dziewczyny która wydaje się być tak samo zdeterminowana co ja. Nie odwracam wzroku dopóki dopóty nie robi tego ona. Z uśmiechem kontynuuję  rozmowę z Cinną i Jack'iem wracając do widny i mojego pokoju.

Nowy Członek ~ Witamy Jake !

Imię i Nazwisko: Jake Williams
Dystrykt: Czwarty 

No no no moja buźka się cieszy :3 Witamy cie serdecznie Jake, wspaniała postać. Mam nadzieje, że zadomowisz się na blogu. 

Ps. Przypominam o napisaniu prezentacji! Są jeszcze osoby które jej nie napisały a dopiero kiedy uporamy się z nimi i wywiadami, będzie możliwe wysłanie na arenę. 

Od Isabelli - Wywiad

Zabrzmiał gong, nadeszła moja pora. Choć byłam trochę zdenerwowana, starałam się nie okazywać tego po sobie. Pewnym krokiem wkroczyłam na scenę. Oślepił mnie blask reflektorów, publiczność biła mi gromkie brawa, choć nie zdążyłam powiedzieć ani jednego słowa. Gdy szłam zauważyłam, że brzegi na dole mojej sukienki falują i wyglądają zupełnie tak, jak fale na brzegu morza. To zapewne miało nawiązywać do mojego dystryktu.
Cesar Flickerman, prowadzący programu, uścisnął mi rękę. Usiedliśmy na fotelach i rozpoczęliśmy wywiad.
- Witaj, Isabello! Miło mi Cię poznać.
- Mnie również jest miło, Cesarze.
- Jesteś gotowa na wywiad?
- Oczywiście.
- Więc możemy zaczynać. Czy boisz się Igrzysk?
- Tak.
- Dlaczego?
- Sama myśl o tym, że mam wziąć w nich udział napawa mnie lękiem, ale staram się być silna. Jeśli ktoś jest słaby, nie da sobie rady na arenie. Igrzyska to brutalne zawody, gra toczy się zwycięską nagrodę, jaką jest życie, i właśnie to mnie najbardziej przeraża, że mogę to życie stracić, zostawić moich bliskich samych. Jestem dobrze wytrenowana, więc istnieje możliwość, że wygram. Jednak przeżycie na arenie nie zależy jedynie od umiejętności władania nożami czy łukiem, prawda?
- Zgadzam się z Tobą. Wolisz działać sama czy w sojuszu?
- Choć działanie w pojedynkę mi odpowiada, jestem skłonna do zawarcia sojuszu. Według mnie czasem pomocna dłoń się przydaje, choć i tak na koniec może przeżyć tylko jedna osoba.
- Pochodzisz z dystryktu 4 czy myślisz, że mogłabyś zawrzeć sojusz z Christiną Mongersten która także jest w tym dystrykcie ?
- Cóż, z tego, co wiem, to Christina Mongersten woli działać na własną rękę, ale kto wie, wszystko może się zdarzyć.
- Masz bardzo piękną kreacje,twoi styliści spisali się na 6+.
- Też tak uważam. Dziękuje Elisabeth i innym stylistom za tą kreację, bez niej nadal byłabym tą zwyczajną Isabellą Jones.
Elisabeth musi być teraz wniebowzięta, w końcu została pokazana w telewizji, którą ogląda całe Panem. Mój czas powoli się kończył. Padło ostatnie pytanie.
- Czy boisz się tego, że umrzesz na arenie ?
- Większość osób boi się śmierci i ja należę do tego licznego grona. Bardzo kocham swoją rodzinę i nie chciałabym jej opuszczać.
- Mam nadzieje, że przeżyjesz i będę mógł się z tobą spotkać na następnej prezentacji. Powodzenia!
- Dziękuje!
Na koniec znów rozległy się oklaski. Zeszłam ze sceny. Odetchnęłam z ulgą. Mam nadzieję, że dobrze mi poszło. Nawet nie starałam się udawać kogoś innego, byłam po prostu sobą. Pojechałam windą na czwarte piętro. Znalazłam się w salonie. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać prezentację innych trybutów.

Od Niny - Wywiad

- Witaj Nino! Jak już wiemy pochodzisz z Drugiego. Co nam zaprezentujesz na Arenie, zamierzasz wykorzystać techniki Twoich poprzedników?
- Na pewno coś ciekawego, czego wy nie przegapicie skoro cała transmisja z Areny jest nadawana w telewizji. Mam nadzieje, że nie będzie słychać moich myśli, bo chciała bym zachować resztki prywatności. A co do moich snów to nie nawet jeśli będzie je widać to nie radze na nie patrzeć, bo to straszne koszmary – na widowni rozległy się śmiechy i oklaski, a ja poprawiłam suknię.
- Piękna kreacja! Ubiory powinny oddawać dystrykt. Czym ona była inspirowana?
- Każdy wie jak wygląda diament, ale pewnie nie wiele osób zaprząta sobie głowę tym, z czego powstaje diament. Diament jest czystym węglem i moja suknia była inspirowana procesem jego powstania. Diament przechodzi w grafit w wysokiej temperaturze, ja na swojej sukni mam też, właśnie taki grafit – po tych słowach dmuchnęłam na suknię i na jednym z języków na dole pojawił się niebieski płomień – taki gaz wydziela się kiedy spala się diament – odparłam i po chwili biorę dół sukni w obie ręce i strzepuje z sukienki płomień po czym w górę wzbijają się drobinki grafitu, a moja sukienka pozostaje w nienaruszonym stanie. Na trybunach rozbrzmiewają oklaski, a pod moimi stopami, na białej podłodze opadający grafit układa się w coś na kształt kwiatu.
- Niesamowite. Jak ty to zrobiłaś – pyta Cezar.
-To nie ja to moja projektantka – potem znowu słychać brawa, a kiedy zapada cisza i wszyscy zajmują swoje miejsca Cezar ponownie zadaje mi pytanie:
- Spodziewasz się czegoś na Arenie?
- Jedną pewną rzeczą na arenie jest walka, a poza tym nie wiem czego mam się spodziewać ,możemy trafić na wyspę o toczona z wszystkich stron słoną wodą, na pustynie, na której temperatura w cieniu jest niewiele mniejsza niż ta w pełnym słońcu, na obszar skuty lodem, gdzie panuje wieczny mróz i zamiecie, a może to będzie z pozoru zwykły las, który kryje wiele niebezpieczeństw. Poza tym wszystkie te niespodzianki związane z areną, ruchome piaski, lawiny śnieżne, powodzie, susze, góra przykryta śniegiem, która okaże się drzemiącym wulkanem, może jakieś dziwne zwierzęta. Wszystko zależy już tylko od organizatorów. A ty co obstawiasz w tym roku – zapytałam Cezara.
- Jestem podobnego zdania co ty, wszystko zależy od organizatorów – odparł Cezar.
- Z pewnością zamierzasz wygrać Igrzyska, jak chcesz to zrobić?
- Sama jeszcze nie wiem, pożyjemy zobaczymy. Na pewno łatwo się nie poddam i postaram się przetrwać.
- Doskonale mi się z Tobą gawędzi! A! No właśnie, znasz już swoich przeciwników?
- Wiem tylko jak nazywają się trybuci z pierwszego.
- Zwróciłaś na kogoś uwagę, czy jeszcze w ogóle nie widziałaś nikogo na oczy?
- Nie spotkałam się z nikim innym twarzą w twarz, widziałam do tej pory tylko trybutów, którzy udzielili wywiadu przede mną.
- Czego najbardziej się obawiasz?
- Najbardziej boje się o moją rodzinę: młodszego brata i mamę, tato nie żyje wiec ja zapewniałam im pożywienie i dbałam o nich. Boję się, że kiedy zginę na Igrzyskach nie poradzą sobie beze mnie. Niczego innego się nie boję.
- Zuch dziewczyna. Panie i panowie oto Nina Donner z Drugiego Dystryktu, brawa! Dziękuję Ci skarbie za wywiad, widzimy się już niebawem!
Kiedy wychodziłam publiczność nadal biła mi brawo, a ja miałam ogromna nadzieję, że zobaczymy się w przyszłym tygodniu, że wytrwam przez pierwszy tydzień na Arenie. Kiedy drzwi się za mną zamknęły po policzkach polały mi się łzy bardzo tęskniłam za swoimi bliskimi i w tej chwili najbardziej pragnęłam położyć się do łóżka, ale chciałam jeszcze zobaczyć pozostałych.

poniedziałek, 31 marca 2014

Od Kate- Prezentacja

Obudził mnie jakiś męski głos,wypowiadający kilkokrotnie moje imię.
Myślałam,ze to sen,ale po chwili gwłtownie wstałam z łóżka.Chwyciłam miecz,ale on bezpiecznie odsunął od siebie ostrze.
-Spokojnie,jestem twoim mentorem,zaufaj mi chodź za mną.Nie długo rozpoczynają się prezentacje.
Po słusznie podałam mu rękę.Weszłąm do garderoby,gdzie mnustwo obcych mi ludzi zaczeło mnie ubierać,układać mi włosy,malować itd.
Po chwili mieliśmy już wychodzić wyszłam do niego,nie był przy tym kiedy mnie przygotowywano.Opierał się o ściane.
-Czego ode mnie chcesz i czemu chcesz mi pomóc,jeśłi wogóle chcesz?
-To nie czas na to.Pierwszy gong już zabrzmiał,zastanów się nad odpowiedziami i bądź sobą.
-Dobra rada,dzięki-uśmiechnełąm sie cynicznie i wyszłam.

niedziela, 30 marca 2014

Od Christin - Prezentacja

Otworzyłam najpierw jedno oko z myślą iż to że trafiłam do Panem to tylko przykry sen ale nie nadal jestem w tym cholernie luksusowym pokoju. Po kilku sekundach otwieram drugie oko i dochodzę do wniosku, że najwyższa pora wstawiać w końcu muszę spotkać się z Jackiem i Cinną. To będzie długa rozmowa. Wstaję z łóżka i zakładam na siebie mięciutki szlafrok, wskakuję pod prysznic i próbuję z siebie zmyć parszywe koszmary z nocy. Odprężam się i pozwalam aby woda płynęła po całym moim ciele, przymykam oczy wiedząc, że taka chwila odprężenia szybko się skończy i zaraz będę musiała stawić czoła ciężkiemu dniu. Słyszę pukanie do drzwi więc z ciężkim westchnięciem, rozumiem, że ta chwila właśnie się skończyła. Wyszłam spot prysznica i szybko założyłam na siebie jakieś ciuchy, podchodzę do drzwi. Kiedy je otwieram moim oczom ukazuje się Jack z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Witam cie. - oparł się ramieniem o framugę drzwi. - Jak się spało?
-Wyśmienicie. - kłamię z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
-Oj kwiatuszku, chyba ci mówiłem że nie warto kłamać. - stwierdza mierząc mnie spojrzeniem. Przewracam oczami, nienawidzę kiedy mówi do mnie kwiatuszku. Znamy się od dwóch dni, a on już mnie denerwuje.
-Może mógłbyś mnie zaprowadzić do stylisty?- pytam chcąc jak najszybciej mieć to za sobą, lubię występować przed publicznością, jestem pewna siebie i tego, że dam sobie radę.
-Jasne. - odpowiada odwracając się i prowadzi mnie korytarzem, nie wiem jeszcze gdzie ale pewnie do jakiegoś pokoju w którym czeka ten.. - Twój stylista to Cinna. - dodaje. No więc ten Cinna.
W końcu Jack zatrzymuje się otwierając przede mną drzwi do dużego pokoju i wskazuje wzrokiem abym weszła tak też robię a drzwi się za mną zamykają ale słyszę jeszcze sarkastyczny głos mentora.
-Powodzenia, do zobaczenia kwiatuszku.
Nie mówię nie, potrafi mnie wyprowadzić z równowagi jak nikt.
Z cienia wychodzi wysoki chłopak kręcone loczki wesoło podskakują na jego głowie a zielone oczy mierzą moją postać z zainteresowaniem i przyjaźnią.
-Witaj. - wyciąga rękę, uścisnęłam ją. - Cinna.
-Christin.
-No więc jestem twoim stylistą. - mówi nadal patrząc na mnie przyjaźnie. A potem wszystko idzie bardzo szybko Cinna wyjaśnia mi jak mnie postrzega a ja mu opowiadam jaka jestem na prawdę. Po kilku zdaniach Cinna z niebezpiecznym błyskiem w oku oznajmia :
-Zrobimy z ciebie, piękną, delikatną dziewczynkę.
Nie podoba mi się to ale przytakuję kiedy opowiedział mi cały plan. I muszę przyznać, że koleś jest niezły.
Po omówieniu całego planu, Cinna pokazuje co dla mnie przyszykował.
-Nie wiedziałem, że masz różowe włosy, gdybym wiedział dobrałbym coś lepszego. - mówi.
Uśmiechem się patrząc z zachwytem na sukienkę. 
-Piękna. - szepczę. 
-Miło mi. - odpowiada. - A wiesz co będzie najbardziej do ciebie pasować? 
Potrząsam głową. 
-Wianek. - odparł z tajemniczym uśmiechem. Kiedy on idzie mi jakiś uplec ja się przebieram w sukienkę. Kiedy wraca uśmiecha się szeroko i szczerze. 
-Pięknie ci. - podchodzi do mnie i mocuje mi na głowie wianek. Kładzie mi ręce na ramionach i powoli obraca w drugą stronę. Lustro. A w lustrze widzę nie winną dziewczynkę która wygląda na tak drobną, że nie potrafiłaby zabić nawet zwierzaczka. Hm. Błędne myślenie. 

Od Eric'a - Wywiad

Kiedy Trybuci z pierwszego dystryktu skończyli wywiad usłyszałem gong i w głośnikach rozległ się głos: Eric Sade. Wtedy moja platforma wyjechała do góry i stanąłem przed drzwiami Cezar zapowiedział mnie i drzwi się otworzyły. Kiedy szedłem do Cezara na widowni słychać było oklaski, nie były to gromkie brawa, ale jednak. Na pewno spodobał się im mój strój bo co by innego. Cezar wskazał fotele i usiedliśmy.
- Witaj Eric! Jesteś reprezentantem Drugiego Dystryktu prawda – zapytał na wstępie.
- Może tego po mnie nie widać, ale tak jestem z Drugiego Dystryktu - odpowiedziałem, a na widowni rozległ się śmiech i kilka braw.
- Żarty się ciebie trzymają – posumował całe zdarzenie Cezar.
- Nie wiedziałem, że to będzie takie śmieszne – dodałem.
- No dobrze, więc czym zamierzasz walczyć na Arenie?
- Tym czym się da. Wiem że z wszystkiego można zrobić broń. Chyba jednak zdobędę jednak jakąś broń i to pewnie nią będę głównie walczyć.
- Znasz już swoich przeciwników?
- Tylko tych, którzy występowali przede mną. Na pewno jednak ich poznam, chyba że będzie przerwa w dostawi prądu – kiedy skończyłem zdanie widownia wybuchła śmiechem, rozejrzałem się dokoła i zauważyłem, że nawet Ren się śmieje. Co ja takiego powiedziałem – zastanawiałem się nad tym co ich tak śmieszy, no jasne to stolica tutaj prąd jest cały czas, ciepła woda i pod dostatkiem jedzenia, wszystko takie piękne i cudowne tylko czyim kosztem.
- Czy zamierzasz zachować się jak przystało na dżentelmena na Arenie, czy raczej będziesz bezlitosny?
- O zdecydowanie nie będę się wdawał w wojnę dziewczynami, choć wiem że to będzie trudne bo jest nas tylko dwóch.
- Masz już jakąś strategię?
- Chyba jak każdy chce przeżyć. Jednak nie będę zdradzać swojej taktyki. Nie sadzisz że to zbyt niebezpieczne?
- Tak z pewnością, możesz ja zachować dla siebie.
- Będziesz chciał zawrzeć sojusz czy może działać sam?
- Powiem tak: Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń.
To chyba tyle, mam nadzieję, że wrócisz cały i zdrowy. Powodzenia! mój Drogi!
Po jego słowach rozległ się brzęczyk i mój czas na wywiad się skończył więc opuściłem Cezara i widownia odprowadziła mnie brawami. Przyszło mi coś do głowy i się wróciłem.
- Cudowna z was widownia, a z ciebie Cezarze nieoceniony prowadzący – dodałem i teraz postanowiłem wyjść, dopiero teraz widownia szalała z radości.

Od Niny

Siedziałam na skórzanym fotelu i czekałam aż przyjdzie Parisia, nie kazała na siebie długo czekać, kiedy pojawiła się w drzwiach skinęła na mnie i znikła w pokoju. Kiedy podeszłam do drzwi same się przede mną otworzyły, a w środku panowała oślepiająca jasność.
- Czy nie można zgasić kilka lamp, okropnie mnie razi ich światło. A was nie? Nie chciałam tak się przywitać, ale jasność panująca w pokoju była okropna. Parisia strzeliła palcami i zagasiło się kilka lamp.
- Tak lepiej – zapytała, a ja w odpowiedzi skinęłam głową. Nie miałam kiedy z tobą porozmawiać, ale przedstawiono nas już sobie- zaczęła. Chciałam się dowiedzieć jaki masz charakter, ale wiem już, że po prostu jesteś sobą prawda?
- Moim zdaniem udając przed tobą kogoś kim nie jestem nic nie zyskam – odparłam.
- To prawda, zwłaszcza, że chcę byś wypadła jak najlepiej. Zastanawiałam się nad kreacją dla ciebie, ale już chyba wiem co założysz na dzisiejszy pokaz. Choć musimy zrobić ci makijaż.
Poszłyśmy do innego pokoju Parisa kazała mi usiąść na krześle i o nic się nie martwić. Czułam jak pędzelki łaskoczą mnie w policzki, jak ktoś zajmuje się moimi paznokciami, jak malują mi powieki i usta, podkręcają mi rzęsy i nakładają mi na nie tusz. Kilka razy Parisia kazała zmienić kolor szminki na ustach, na końcu zostałam wyperfumowana i zostały jeszcze tylko włosy. Postanowiłyśmy, że nie będzie to żadna wymyślna fryzura i podkręcono mi włosy, a potem Pariasa zaplotła mi na nich warkocz .
Kiedy odwrócono mnie do lustra nie poznałam w odbiciu siebie. Miałam delikatnie pomalowane usta i rzęsy, a na powiekach miałam kremowy cień połyskujący na srebrno, na policzkach nałożono mi lekko różu i gdzie niegdzie pudru. Dopiero po kilku chwilach zobaczyłam swoje oczy, których koloru nigdy jednoznacznie nie mogłam określić. Kiedy wszyscy skończyli podziwiać swoje dzieło poszliśmy do pokoju z lustrami, na razie były one odwrócone, a kiedy Parisia kazała mi zamknąć oczy ubrali nie w suknie i mogłam spojrzeć w lustro dopiero kiedy wszyscy ode mnie odeszli. Kiedy zobaczyłam się w lustrze zaparło mi dech w piersiach, wyglądałam cudownie, suknia podkreślała moją talię i rozchodziła się do dołu, była zdobiona złotymi akcentami i była takiego samego koloru co moje powieki. http://www.larobes.pl/img/p/2/7/9/6/2796-large.jpg
Podeszłam do Parisi i uścisnęłam ją.
- Dziękuję suknia jest cudowna.
- Oh kochanie bo ją za chwilę pognieciesz.
- Troche się boję, że nie będę wiedziała co mam tam robić - dodałam szeptem
- Będą tam zadawali ci pytania, a ty będziesz musiała na nie odpowiadać. Po tych słowach od razu zepsuł mi się humor, a spostrzegawcza Parisia od razu to zauważyła.
- Nie martw się, dasz sobie radę, po prostu bądź sobą i rozmawiaj z prowadzącym jak teraz ze mną. Usiądę na widowni blisko ciebie, kiedy będziesz musiała odpowiadać na pytanie wyobraź sobie, że mówisz do mnie.
Kiedy się od niej odsunęłam wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na miejsce gdzie miał odbyć się wywiad. Stałam już na przed drzwiami na salę, i bardzo się denerwowałam, ale przynajmniej pięknie wyglądam pomyślałam kiedy jeszcze raz spojrzałam na suknię

sobota, 29 marca 2014

Od Isabelli - Prezentacja

Chodzę po pokoju tam i z powrotem. Lada moment pojawi się tu Elisabeth z paroma innymi stylistami. Zaczną się przygotowania do dzisiejszej prezentacji przed całym Panem. Podchodzę do lustra. Nie wiem jak uda im się przemienić mnie w piękną dziewczynę. Za drzwiami rozlega się jakże uroczy głos mojej stylistki:
- Jean, idź do salonu, zostawiłam tam moją torbę, a w niej są różne kosmetyki. No dalej, prędzej!
Otwierają się drzwi, do pokoju wpadają styliści i natychmiast mnie otaczają. Elisabeth przygląda mi się dokładnie.
- Tak, już wiem, jak będziesz wyglądać, to będzie idealne - mówi po części do mnie, po części w przestrzeń.
Na moje policzki nałożono trochę różu. Ktoś maluje mi delikatnie usta. Przychodzi Jean z torebką Elisabeth i od razu bierze się za włosy. Po około godzinie jestem gotowa, brakuje tylko sukni.
- Włóż to. - Elisabeth podaje mi niebieską sukienkę.
- Jest piękna - szepcze.
- Wiedziałam, że ci się spodoba.
Wkładam suknię i podchodzę do lustra.
Przez chwilę myślę, że w lustrze odbija się jakaś inna dziewczyna. Moje jedwabne włosy ułożone są w wodospad. Delikatny makijaż zdobi moją twarz nadając jej nieziemski wygląd. Trochę biżuterii, pomalowane paznokcie. No i suknia... Wszystkie elementy stroju komponują się ze sobą, do tego jakby dziwnie błyszczą.
Biegnę do salonu. Na kanapie siedzi Rani i zajada się lodami o różnych smakach. Gdy mnie widzi, wstaje, podchodzi do mnie, łapie mnie za ręce i mówi:
- Ślicznie wyglądasz.
Uśmiecham się delikatnie.
- Dzięki.
- Isabella, musimy już iść - rozlega się za mną głos Elisabeth.
Ja i Rani podążamy za nią. Jestem zdenerwowana, bo wkrótce wystąpię przed dużą publicznością i będę udzielać wywiadu. Mam nadzieję, że dobrze wypadnę. Już niebawem to się okaże...

Od Eric'a

Rano obudziłem się w łóżku, przez resztę nocy nie budziły mnie już koszmary – to co działo się ze mną nocą to był raczej sen na jawie. Kiedy wstałem z łóżka zabrałem z szafy jakiś komplet i udałem się do łazienki. Kiedy byłem umyty i ubrany wyszedłem na korytarz, a tam czekał już na mnie mój mentor.
- Dzień dobry chłopcze, jak się spało – zapytał. Czyli to nie on przyszedł do mojego pokoju.
- Dobrze dziękuję – postanowiłem nie mówić mu prawdy, skoro nic nie słyszał postanowiłem go nie wtajemniczać.
- Chodźmy śniadanie już czeka – powiedział i poszliśmy do jadalni. W środku stał nakryty stół, a na mim zastawa z jakiegoś dziwnego tworzywa, leżały na mim ciastka, bułki, warzywa i owoce. Obsługa stała przy każdym z sześciu krzeseł i czekała aż usiądziemy.
- Dla kogo tyle miejsc – zapytałem zaciekawiony.
- Dla twojego projektanta, dziewczyny z dwójki i jej ekipy. Szczególnie zainteresowało mnie to, że będzie nam towarzyszyć dziewczyna z dwójki, ta którą zauważyłem rok temu i widywałem ja prawie codziennie. Że tez akurat teraz musieli zdecydować, że wszyscy muszą jechać na Igrzyska. Zanim usiedliśmy do jadalni weszło jeszcze trzy osoby, a kiedy usiedliśmy obsługa przyniosła nam na co tylko mieliśmy ochotę. Postanowiłem się najeść, ale nie napchać.
Podczas śniadania dowiedziałem się, że dzisiaj odbędą się pokazy, zamieniłem kilka zdań z Saymon’em i wdałem się w pogawędkę z Renem – moim projektantem. Zerkałem od czasu do czasu na dziewczynę i niekiedy nasze spojrzenia się spotykały, nie musiała mi się przedstawiać, bo wiedziałem, że na imię Nina.

Po śniadaniu 

Kiedy skończyliśmy jeść udałem się z Renem do salonu pielęgnacji – jak on to nazwał, a potem do jego gabinetu. W salonie zostałem wykapany w czymś dziwnym i zniknęły mi wszystkie blizny, znamiona i plamy, potem wkoło mnie biegały jakieś dziwne osoby ufarbowane na fioletowi i zielono, poddawałem się ich zabiegom siedząc spokojnie i wypełniając ich prośby. Kiedy ze mną skończyli ubrali mnie w papierowy szlafrok i wyprowadzili na korytarz gdzie czekał Ren. On zabrał mnie do siebie i kazał usiąść na fotelu po czym zniknął w długiej szafie, po chwili wrócił, a za nim jakiś ubrany na biało człowiek wiózł coś na kształt pudełka z materiału. Ren wziął to zawiniątko i mi podał.
- Idź się w to ubierz potem przymierzymy resztę – powiedział i odsłonił zasłonę, za która ukryte było małe pomieszczenie z lustrem. Wszedłem tam i przebrałem się, a kiedy wróciłem w pokoju stało oprócz Rena jeszcze dwie osoby.
Wyszedłem na podest i kazali mi stać spokojnie, ubierali mnie w wiele różnych ubrań, niektóre widziałem po raz pierwszy, a inne były mi dobrze znane choćby z telewizji. W końcu po kilku zapewne godzinach zmieniania strojów i obracania się wokół własnej osi kręciło mi się w głowie, ale nareszcie wybraliśmy odpowiedni strój. Kiedy podszedłem do lustra zobaczyłem tam kogoś kto mnie w niczym nie przypominał
Ostatnie poprawki i byłem gotowy do wyjścia, pojechaliśmy windą i dotarliśmy na miejsce Ren i Saymon mieli siedzieć na widowni a ja stałem już na platformie, która miała mnie wywieść na górę do publiczności, sponsorów i miałem udzielić wywiadu. Stałem tu na dole i czekałem na swoją kolej

Od Clarie - Prezentacja

Dziś wieczorem miały się odbyć prezentacjhę. Czekałam na Aleksandra - mojego stylistę. To właśnie on był odpowiedzialny za mój ubiór tego dnia.
-Cześć jestem Aleksander, ale mów mi Alex - pojawił się znienacka. Pierwszy raz widziałam go na oczy - wydawał się być miły.
-Clarie Creevey - ywciagnęłam do niego rękę, a on ją uścisnął.
-Jak już wiem pochodzisz z Pierwszego Dystryktu, tak? - zapytał przyglądając się mojej twarzy.
-Tak,  ale nie jestem taka jak...większość dziewczyn w moim wieku.
-Czyli?
-Jedyną "błyskotkę" jaka akceptuje jest kamień szlachetny o nazwie Tanzanit, nie chcę żadnych świecidełek - powiedziałam poważnym tonem.
-Rozumiem, a więc wiesz czego chcesz. Dwoje trybutów z którymi miałem okazję pracować dawało robić z sobą co tylko byś chciała, nawet pozwolili by paradowali w sukienkach, w których nei da się prawi oddychać - prychnął pod nosem.
-To głupota - oświadczyłam krótko i zdecydowanie
-Tu masz rację. Masz cudowny charakter, wprost stworzony do Igrzysk.
-Czyli jestem bezduszna? - pytam zniecierpliwiona, zaczynam coraz mniej lubić Alex'a
-Nie, po prostu jesteś sobą. To bardzo ważne - a jednak ten facet ma w jakimś stopniu moją przyjaźń...-Co powiesz o tej kreacji?
-Jest...dobra - oceniłam różową sukienkę. Była ładna, ale stworzona nie dla mnie. Mimo wszystko właśnie w niej wyszłam na scenę by pokazać się całemu Panem....

czwartek, 27 marca 2014

Prezentacje!

Już jutro odbędą się prezentację! Opowiadania o waszych prezentacjach przysyłacie do administracji już jutro. Każdy z trybutów dostanie w wiadomości (na Howrse) wywiad, na który musicie udzielić odpowiedzi. Wywiady zostaną opublikowane od razu po prezentacji danego trybuta. Po wywiadach sponsorzy mogą wybierać kogo będą sponsorować.
Powodzenia! 

środa, 26 marca 2014

Od Eric'a

  Jadę do wielkiego budynku, ten budynek to Ośrodek Szkoleniowy już nie raz widziałem go w telewizji teraz ktoś wpycha mnie do windy po czym sam do niej wchodzi i staje obok mnie, ale nie widzę jego twarzy. Winda sunie w górę i otwiera się  na 12 piętrze, znowu zostaje wypchnięty z windy i oszałamia mnie jaskrawe światło. Zaprowadźcie go do pokoju – rozlega się głos za mną, ale kiedy się odwracam widzę tylko postać w ciemnym płaszczu z kapturem na głowie i nie widzę twarzy, znowu nie widzę twarzy, pada na nią cień z kaptura, a może ten ktoś nie ma twarzy, a może to zmniech. Ktoś wyrywa mnie z natłoku myśli klepaniem w ramię, kiedy się odwracam wskazuje mi ruchem ręki drzwi. Ruszamy, kiedy towarzysz przez całą drogę nic nie mówi postanawiam sam go zagadać.
– Przepraszam a gdzie jest toaleta?   On jednak nie odpowiada tylko chwyta mnie za ramie i wskazuje drzwi po naszej prawej stronie. Wchodzę pośpiesznie do toalety i odkręcam wodę, leci zimna więc ochlapuję nią twarz i patrzę w lustro. Przede mną stoi młody chłopiec z kruczo czarnymi włosami i brązowymi oczami wpatruje się we mnie uważnie. Co oni zrobili temu mężczyźnie? Dlaczego on się do mnie nie odzywa? Może po prostu uważa mie za gorszego od siebie. Kiedy otrząsam się z resztek rozważań odkręcam drugi kurek i myje ręce, woda jest przyjemnie ciepła i czysta, jakaś siła przyprowadza ją do kranu już ciepłą. Wtedy rozlega się pukanie do drzwi. Pośpiesznie zakręcam wodę i wycieram twarz i ręce po czym odkładam ręcznik i wychodzę.
– Chłopcze pośpiesz się – rozlega się głos za moimi plecami, ale teraz kiedy się odwracam widzę już człowieka i jego twarz. Jestem twoim mentorem i nazywam się Saymon, musisz się wyspać zanim jutro powiem ci co robić, żeby przetrwać na arenie. Kolacje masz w pokoju – mówi i otwiera drzwi, - pobudka juto o  siódmej – kiedy wchodzę on zamyka za mną drzwi, a wtedy po pokoju tańczą obrazy.
  Moja mama w szwalni, tato i Tred w kopalni i moja kochana Peny, moja mała siostrzyczka i drugi brat, potem znów mama, ale tym razem w szwalni jest biało jakby w środku była mgła, kiedy spowija mamę na krześle, ta wydaje z siebie przeraźliwy krzyk i znika. Biegnę do ściany i chcę złapać krzesło, ale wtedy obraz znika. Co to miało oznaczać – zadaje sam sobie pytanie. Kiedy siadam na kraju łóżka na ścianie po prawej stronie widzę tatę i Tred’a, w kopalni kopią kilofami i wtedy tato wyciąga z węgla mały błyszczący kamień, pokazuje go Tred’owi i chowa do kieszeni, a wtedy z góry sypie się pył i spada pierwsza kłoda, a potem następne i kolejne. Oni w popłochu odrzucają kilofy i biegną do światła, już wiem co się potem stanie i teraz zrywam się z łóżka i biegnę do ściany, ale kiedy jestem już tylko kilka kroków od nich zawala się reszta belek i już nic nie mogę zrobić. Obraz znika, a serce bije mi jak oszalałe, opieram się ścianę i ciężko dyszę, w pewnej chwili uświadamiam sobie kto będzie następny. – Nie – krzyczę i prostuje się gwałtownie. Peny, Blane – wołam i rozglądam się po pokoju, ale nigdzie nie widzę obrazu Peny i Blane’a. Może wcale nie było tych obrazów -myślę i kładę się na łóżku- nie było niczego i nikogo, żadnej śmierci. Sam nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, kiedy jestem pogrążony w rozmyślaniach słyszę głos. – Eric mam coś dla ciebie. Peny – zawołałem cicho i podniosłem się na łokciach rozglądając po pokoju.
 – Peny to jest śliczne. – Skąd to masz – usłyszałem siebie, to było w dzień dożynek. – Tato to wykopał w kopalni, ale nie mów nikomu. Weź to ze sobą i pamiętaj o mnie – pamiętam te słowa jak dziś, żegnała się ze mną i dała mi  kryształ, który wykopał tato w kopalni. – Ja miałbym o tobie zapomnieć siostrzyczko – leżałem na łóżku i wsłuchiwałem sie w naszą rozmowę, potem z kieszeni spodni wyciągnąłem kryształ i obracałem go w palcach, kiedy znalazłem obraz z Peny, był na suficie kiedy się podniosłem czas pożegnań się nam skończył ciągli mnie do drzwi, a ja błagałem jeszcze o chwilkę, chciałem się do niej przytulić kiedy się tak szarpałem oni złapali Peny i Blane’a  i przyłożyli im strzelby do głowy, Blane rozumiał o co chodzi i chciała wyjść  razem z Peny, ale ona wyrywała się do mnie, nie rozumiała o co chodzi. Wtedy jeden ze strażników uderzył ja pięścią w twarz, a ja wpadłem w panikę wyskoczyłem do góry na łóżku i próbowałem złapać Peny. Nie mogłem jednak dosięgnąć do sufitu, ale cały czas skakałem do góry.
  Zbudziłem się z krzykiem, zlany potem, z  kołaczącym sercem, które o mało co nie wyskoczyło mi z piersi i łupiącym bólem w głowie. Wstałem z trudem z łóżka, poszedłem do szafki, wyciągnąłem z niej kryształek i przycisnąłem sobie do ust. Potem osunąłem się na ziemię i ostatnim co pamiętam to zaświecone światło i kogoś, kto wszedł do pokoju, potem film mi się urwał.

poniedziałek, 24 marca 2014

Nowa Trybutka! Erianne


Inię i Nazwisko: Erianne Riven
Dystrykt Trzeci

Nowy Trybut! Eric



Imię i Nazwisko: Eric Saden
Dystrykt Drugi

Nowy Sponsor!

 Donna O’harey

sobota, 22 marca 2014

Nowa Trybutka

Imię i Nazwisko: Nina Donner
Dystrykt: Drugi  

Nowa postać! Powitajmy Kate Reed!

Kate Reed
Dystrykt Czwarty

czwartek, 20 marca 2014

środa, 19 marca 2014

wtorek, 18 marca 2014

Witajcie, witajcie!

Witam Was wszystkich przybyłych! Mam zaszczyt otworzyć kolejne Głodowe Igrzyska! Już niebawem zostaniecie wysłani na Arenę...
A więc witajcie! To pierwszy dzień istnienia bloga - jego oficjalne otwarcie. Zapraszamy was do dołączenia i przeżywania cudownych przygód!